Ze zmiennym szczęściem rywalizowała w minionym tygodniu LKS „Ciężkowianka” w rozgrywkach oświęcimskiej klasy okręgowej. W środę do Ciężkowic zawitała czołowa drużyna poprzedniego sezonu klasy okręgowej „Nadwiślanin” Gromiec. Z Gromcem ciężkowiccy piłkarze rywalizowali jeszcze na przełomie lat 80-tych i 90-tych minionego wieku grając w Podokręgu Olkusz, gdy trzon drużyny stanowili Paweł Bulga, Zbigniew Pstraś, Zbigniew Lorek, Mariusz Matusik, Adam Nowak czy obecny sternik „ciężkowickiego walca” Janusz Ciołczyk. I mimo, że przeważnie lepszy był „Nadwiślanin” to „Ciężkowianka”  z nim wygrywała lub remisowała zarówno u siebie jak i na wyjeździe. W ostatnim meczu między tymi drużynami w Pucharze Polski przed dwoma laty górą byli ciężkowiczanie pokonując rywala 3-1.

 LKS „Ciężkowianka” Jaworzno - "Nadwiślanin" Gromiec

2-1 (1-1)

1-0    Michał Kucharski  36’
1-1    Artur Szlęzak 39’
2-1     Michał Kucharski 55’
„Ciężkowianka”: Kotyza-  Prytko, Bulga,  Bujakiewicz- Rzeszutko,  Boś,  Łata ,Woronowicz,  Fijołek, Chrząścik - Sz. Nowak
Ponadto wystąpili: Damian Radomski, Jakub Woźniak, Jakub Łata, Michał Ślusarczyk, Patryk Jochymek i Jacek Tosza. Trener  Szymon Pieczka.
Nie inaczej było w środę 24 sierpnia. Samo spotkanie mogło się podobać licznie zgromadzonej publiczności. Na prowadzenie miejscowych wyprowadził wykorzystując błąd defensorów 18 letni wychowanek „Ciężkowianki” za kadencji Tomasza Majki- który ostatnio występował w „Górniku” Jaworzno-  Michał Kucharski w 36 minucie. Niestety już 3 minuty później do wyrównania doprowadził grający trener gości Artur Szlęzak. Mimo okazji z obydwu stron rezultat do przerwy nie uległ zmianie. Po przerwie trwała wymiana ciosów między oboma nie odpuszczającymi teamami. W 55 minucie po precyzyjnym dośrodkowaniu kapitana miejscowych Mateusza Chrząścika na prowadzenie podopiecznych Szymona Pieczki wyprowadził ponownie Michał Kucharski. W 75 minucie w kapitalny sposób obronił rzut karny podyktowany za faul w obrębie 16-ki bezbłędny w tym dniu Daniel Kotyza. Był to przełomowy moment meczu. W końcówce gospodarze kilkakrotnie mieli okazje do strzelenia kolejnych bramek, ale skutecznie interweniował golkiper gości. Reasumując było to bez wątpienia ciekawe spotkanie, które zasłużenie wygrała „Ciężkowianka” dysponująca dłuższą    i bardziej wyrównaną ławką rezerwowych, zaś zmiennicy Damian Radomski, Jakub Woźniak, Jakub Łata, Michał Ślusarczyk, Patryk Jochymek i Jacek Tosza zaprezentowali się z dobrej strony.


LKS Gorzów (k. Oświęcimia) -  "Ciężkowianka" Jaworzno

2 : 0

Podopieczni trenera Szymona Pieczki na pewno nie byli faworytami w sobotnim meczu  z liderem oświęcimskiej klasy okręgowej LKS Gorzów. Komplet punktów w 3 pierwszych spotkaniach oraz stosunek bramkowy 12-2 faworyzowały miejscowych, którzy przy obecnym wsparciu finansowym mają ambicje uzyskać promocję do wyższej klasy rozgrywkowej czego bynajmniej nie ukrywają. Były to również  nieoficjalne derby Jaworzna, gdyż w barwach LKS występuje spora kolonia piłkarzy pochodzących z Jaworzna z Arturem Molendą, Jackiem Pieczarą, Michałem Biskupem Łukaszem Cichoniem, Krzysztofem Dylowiczem czy do niedawna czołowym playmakerem „Ciężkowickiego Walca”  Bartkiem Molendą na czele. I mimo sympatii dla działaczy LKS Gorzów i operatywnego, chociaż nadmiernie impulsywnego prezesa LKS-u Krystiana Kani Gorzów bez graczy z Jaworzna nie występował by nawet w klasie okręgowej. Sam mecz był niezwykle pasjonującym widowiskiem, sytuacje zmieniały się jak w kalejdoskopie, obaj golkiperzy zaprezentowali wysoki poziom, a zawodnicy mimo, iż na co dzień spotykają się na ulicach Jaworzna nie odpuszczali i zostawili na piłkarskiej murawie sporo zdrowia. Zresztą ciężkowiczanie mogli się czuć w Gorzowie jak u siebie w domu, gdyż 3/4 widowni stanowili fani „Ciężkowianki”. Niestety poziomem do wydarzenia nie dostroił się młody arbiter z Wadowic, którego przerosła ranga spotkania i jego decyzje wprowadzały niepotrzebne zamieszanie w szeregach obydwu teamów. Pierwszą kuriozalną decyzję podjął już przed rozpoczęciem meczu. Zgodnie z obowiązującymi przepisami PZPN jeżeli zawodnicy mają przystąpić do zawodów w ubiorach tego samego lub podobnego koloru drużyna gospodarzy ma obowiązek- na polecenie sędziego- zmienić ubiór. Niestety nie wiadomo z jakich powodów sędzia nie podjął decyzji wynikającej z regulaminu, która dla obiektywnych obserwatorów była oczywista od samego początku. Tym samym już przed spotkaniem wprowadził niepotrzebny chaos, który dezorganizował grę obydwu drużyn, utrudniał obserwację meczu kibicom oraz zapewne nie pomagał jemu samemu. Ponadto w trakcie zawodów podjął szereg kontrowersyjnych decyzji, które wprowadzały nerwowość wśród zawodników i niepotrzebnie zaostrzały grę, wywołując zdumienie na widowni. Już w 2 minucie gospodarze pokazali firmowe zagranie, gdy po precyzyjnym dośrodkowaniu Damiana Bodzionego Karol Jaromin znakomitą główką wyprowadził gorzowian na prowadzenie.  Po 10 minutach mecz się wyrównał, a ambitni ciężkowiczanie za sprawą tyrających od szesnastki do szesnastki Bosia, Woronowicza, Fijołka i Łaty pokazali, że lider im nie straszny. Wśród gospodarzy brylowali z kolei Artur Molenda, Michał Biskup oraz Jacek Pieczara. W 20 minucie sędzia podyktował rzut karny nagradzając w międzyczasie ciężkowickiego golkipera „żółtym kartonikiem”. Jednak tym razem etatowy egzekutor w szeregach miejscowych Jacek Pieczara przegrał pojedynek z Danielem Kotyzą, który w drugim kolejnym spotkaniu kapitalnie obronił „jedenastkę”. Również bramkarz miejscowych kilkakrotnie pokazał nietuzinkowe umiejętności. Druga połowa mimo zmian dokonanych w obydwu drużynach to również walka o każdy metr na całym boisku. W 60 minucie po dośrodkowaniu Piotra Woronowicza – nie zaliczający się do wielkoludów- Jakub Wożniak ostemplował od wewnętrznej strony słupek bramki miejscowych. Tym razem jednak piłka nie wpadła do bramki. Nie mający nic do stracenia zawodnicy „Ciężkowianki” chcąc doprowadzić do wyrównania poszli va banque przez co byli narażeni na szybkie kontry miejscowych. Po jednej z nich w 89 minucie grający do niedawna w Ciężkowicach Bartłomiej Molenda po doskonałym podaniu Dominika Nędzy ustalił końcowy rezultat na 2-0 dla gorzowskiego lidera pogrążając swoich niedawnych kolegów.  Reasumując  mecz mógł się podobać, a zawodnicy obydwu teamów pokazali doskonałe przygotowanie do sezonu. Szkoda tylko, że to piłkarskie święto zepsuł arbiter.

Za tydzień w sobotę 3 września czeka lidera z Gorzowa derbowe spotkanie w Gromcu z miejscowym „Nadwiślaninem”. Z kolei „Ciężkowianka” dwukrotnie zmierzy się na własnym stadionie z MKS „Fablok” Chrzanów. Najpierw w środę 31 sierpnia dojdzie do konfrontacji o Puchar Polski chrzanowskiego Podokręgu, zaś 3 dni później w sobotę do meczu ligowego. Obydwa spotkania o godzinie 17.00.